WSPOMNIENIA
Andrzej Podlasiński
W latach siedemdziesiątych uczęszczałem do Szkoły Podstawowej nr 5, na ul. Kościuszki w Bydgoszczy. Z fabryką MAKRUM zetknąłem się właśnie podczas wycieczki szkolnej. Pamiętam, że podczas zwiedzania zrobiła ona na mnie bardzo duże wrażenie.
Obiekty, które zwiedzaliśmy były ogromne. Wszystkie budynki były zbudowane z czerwonej cegły. Szerokość hali, którą akurat zwiedzaliśmy, była taka, jak cały korytarz w waszej szkole (SP 20). Ogromne były też suwnice, tj. urządzenia przenoszące w powietrzu w tych halach bardzo duże ciężary. Pani, która obsługiwała tę suwnicę siedziała na wysokości ok. 10m, czyli na wysokości 3 piętra.
Pamiętam też wielkie maszyny, tj. tokarki i obrabiarki, na których pracownicy wytwarzali część maszyn, które montowane były między innymi na statkach. Wysokość takich maszyn dochodziła nawet do 3m, czyli do wysokości 1 piętra wieżowca, który stoi naprzeciwko szkoły.
Przewodnik, który nas oprowadzał, powiedział że MAKRUM był fabryką militarną, i że w razie potrzeby, czyli zagrożenia naszego kraju, mógł być bardzo szybko przystosowany do produkcji wojskowej, czyli mógł produkować części np. do czołgów.
Ponieważ mieszkałem wtedy na ul. Aleja Pierwszego Maja, a więc bardzo blisko fabryki, wiele razy widziałem snopy czerwonych iskier, wydobywających się z dwóch olbrzymich kominów połączonych z piecami hutniczymi, w których wytapiano stal i strzelających w górę na wysokość mniej więcej 10m. A może wyżej? Nie pamiętam dokładnie, byłem wtedy chłopcem w Waszym wieku, z takiej perspektywy na to patrzyłem, ale widok był niesamowity. Wyglądały jak fajerwerki, tyle że o wiele większe.
Ponieważ zakład potrzebował wykwalifikowanych fachowców, przy MAKRUM funkcjonowała Szkoła Przyzakładowa, której absolwenci pracowali później w fabryce.
Szkoda, że firma z takimi tradycjami i o takim potencjale znika z bydgoskiego krajobrazu.
Pozdrawiam
Andrzej Podlasiński

Skan pochodzący z informatora " Bydgoszcz - wczoraj, dziś, jutro", rok 1961.
Nadesłane przez Pana Jeremiego Jana Jurusia.